Sesja noworodkowa w domu małego Frania (Żary)
Sesja noworodkowa w domu to dla mnie taki szczególny klimat, moment, okoliczności. Moja obecność w Waszym domu oznacza, że chcecie zatrzymać na fotografiach jedne z najpiękniejszych chwil w życiu. Bo nic nie zmienia życia tak, jak pojawienie się dziecka w rodzinie. Nawet jeśli jest to drugie, czy trzecie, to zawsze wielkie wydarzenie. Tak jest też w przypadku małego Frania, jego siostry Lilianki i ich rodziców – Marty i Piotrka. Mam takie doświadczenie, że od pierwszego kontaktu z mamą, bo to mamy najczęściej do mnie piszą, wiem, czy dobrze się zrozumiemy. Po kilku pierwszych zdaniach Marty wiedziałam, że to będzie piękna sesja i nie pomyliłam się. Wspominałam już wiele razy, ale powtórzę, każda sesja noworodkowa w domu jest inna i każda jest dla mnie wyzwaniem. Z różnych powodów. Mam szczęście do rodzin, które zapraszają mnie na sesję i te wyzwania nie są dla mnie tak naprawdę trudne, ale zawsze bardzo pozytywne.
Starsza siostra na sesji noworodkowej
W dniu naszego spotkania Franio miał dwa tygodnie. Lilka niespełna dwa latka. Zawsze pytam o różnicę wieku między dziećmi, bo to wiele mi mówi o tym, jakie może być nastawienie starszego rodzeństwa. Zauważyłam, że jeśli noworodek ma starszą siostrę, to większe prawdopodobieństwo, że będzie ona zainteresowana zdjęciami, chętniej będzie współpracować. Tu jednak sporo zależy od wieku, im dziecko jest starsze, tym szybciej akceptuje młodsze rodzeństwo. Lilka na samym początku była niechętna do zdjęć, potrzebowała więcej czasu. W takich sytuacjach rodzice dosyć często zaczynają się denerwować, ale Marta i Piotrek podeszli do tego ze spokojem. Ja zresztą też, bo wiem, że dzieci szybko wyczuwają nasze reakcje. Poza tym, mam za sobą tyle sesji, że wiem już czego się spodziewać. Dzieci, które na początku są ostrożne i podejrzliwe, po kilkunastu minutach ożywiają się, a nawet zostają moimi małymi asystentami. Lilka najlepiej czułą się na rękach mamy i najchętniej nie schodziłaby jej z kolan. Ja to rozumiem, a nawet doskonale znam z autopsji. Mój syn zachowywał się dokładnie tak samo, kiedy urodziła się jego młodsza siostra.
Ponadczasowa czerń i biel
Gdy zaczęliśmy zdjęcia, Lilka się rozkręciła. Bawiła się z tatą, zgodziła się nawet na kilka ujęć z młodszym bratem. Wiem, że takie zdjęcia są dla rodziców najcenniejsze i to one trafiają potem do ramek ustawionych w centralnych miejscach w domu. Dla mnie szczególne znaczenie mają te czarno – białe ujęcia. Jest w nich coś niesamowicie urzekającego, ponadczasowego. Zwłaszcza te z obojgiem rodzeństwa. Jako mama, mam też szczególne upodobanie do zdjęć mam z ich dziećmi. Wiem, że taka sesja to jedna z niewielu okazji dla nas, żebyśmy miały zdjęcia z naszymi pociechami. Doproszenie się potem męża i zdjęcia z maluchami, graniczy czasem z cudem.
Moi drodzy, jeśli dotrwaliście do tego miejsca w tym wpisie, zapraszam Was do obejrzenia zdjęć z innych sesji noworodkowych, które miałam okazję wykonać. Trochę ich na koncie mam, staram się regularnie uzupełniać galerię, by pojawiały się w niej najświeższe zdjęcia, zatem zapraszam do galerii. Z kolei w zakładce oferta, znajdziecie szczegółowe informacje na temat sesji i cennik.