Sesja noworodkowa w szpitalu – Żary
Sesja noworodkowa w szpitalu to inaczej #projekt 48 czy #fresh48, czyli sesja, którą wykonuje się do 48 godzin po narodzinach dziecka. Jak wiecie z pewnością, bo powtarzam to bez końca, sesje noworodkowe to mój konik w świecie fotografii. Powiedziałabym nawet, że to misja, której celem jest zatrzymanie w obiektywie najpiękniejszych chwil na świecie. Bo nie wiem, czy są piękniejsze momenty w życiu, od narodzin dziecka.
Sesja noworodkowa w szpitalu
Do tej pory umawiałam się z rodzicami maluszków w ich domu, rzadko, ale czasem także, w plenerze. Sesja noworodkowa w szpitalu to było coś, o czym marzyłam od dawna. Dlaczego? Bo te pierwsze godziny, dni po narodzinach, są niesamowicie ulotne. Chociaż to najpiękniejsze chwile, to niewiele potem pamiętamy, a nasze maleństwa zmieniają się z godziny na godzinę. Zdjęcia robimy na szybko, zazwyczaj telefonem. Wiem coś o tym, bo do dziś skręca mnie, jak patrzę na jakość zdjęć zrobionych przez mnie mojemu pierwszemu dziecku. Gdybym mogła wrócić do tego czasu i miała okazję wykonać taką sesję, na pewno bym to zrobiła.
Stres przed sesją
Niedawno miałam okazję wykonać taką sesję malutkiemu Bartkowi i całej jego rodzinie. Kilka razy umawiałam się z mamami, które dopiero co urodziły swoje maleństwa, ale miałam pecha, bo za każdym razem łapałam jakąś infekcję. W końcu udało mi się skontaktować z Eweliną, która miała zaplanowane cięcie cesarskie w żarskim Szpitalu na Wyspie. Mam na swoim koncie sporo sesji noworodkowych, ale nigdy nie stresowałam się przed żadną tak bardzo. I nigdy nie wcześniej, podczas sesji noworodkowej nie zdarzyło mi się popłakać. Tym razem było inaczej.
Płakałam z mamą noworodka
Ogromnie wzruszyłam się, kiedy do sali szpitalnej przyszła Julka, siostra Bartusia, razem z tatą. Kiedy Ewelina ją zobaczyła, popłakała się, a ja razem z nią. Od razu przypomniałam sobie, jakie to uczucie, gdy po narodzinach drugiego dziecka, zobaczy się to pierwsze. Myślę, że to potrafi zrozumieć tylko mama, która przeżyła coś podobnego i chyba nie ma słów, które oddadzą te emocje. Mnie udzieliły się one bardzo. Nawet później, kiedy przy komputerze robiłam selekcję zdjęć, po prostu płakałam ze wzruszenia. Dla mnie jest to znak, że mam już swoją drogę w fotografii. Wiem, że taka sesja noworodkowa będzie jedną z najpiękniejszych pamiątek dla Eweliny i jej rodziny, a może przede wszystkim, dla samego Bartka.