Sesja rodzinna w domu – Lucia, Mirka i Jarko
Lubię takie spotkania, gdy osoby, które będę fotografować trochę już znam. W przypadku Mirki i Jarka”trochę” to za mało powiedziane, bo znamy się już kilka ładnych lat. Nie tak dawno bawiłam się nawet na ich pięknym ślubie w samym środku malowniczej Słowacji (było obłędnie pod każdym względem). Kilka miesięcy temu miałam okazję fotografować ich, gdy spodziewali się maleństwa. A teraz, z już maleńką Lucią na pokładzie, spotkaliśmy się w ich pięknym mieszkaniu w Cottbus. Sesja rodzinna w domu była dla nas oczywistym wyborem. Był początek stycznia, Lucia miała dokładnie 16 tygodni, w salonie stała jeszcze choinka, chociaż za oknem świeciło już piękne, wiosenne wręcz słońce. I z tego co wiem, to był ostatni wspomnianej choinki w tym mieszkaniu.
Miłość taka sama
Nie trudno się domyśleć, że słowacka Lucia to o prostu nasza polska Łucja, ale mnie przyzwyczajenie się do tego imienia zajęło trochę czasu. Jest piękne, ale jeszcze piękniej brzmi w wielu możliwych zdrobnieniach, jakie usłyszałam od Mirki i Jarka. To w ogóle było dla mnie świetne doświadczenie. Przyzwyczaiłam się, że podczas sesji rodzice „gugają” do dziecka w języku, który znam. Nagle nic nie brzmiało znajomo, ale oczywiście było to dla mnie niesamowicie pozytywne, gdy oboje, na zmianę mówili po słowacku do córeczki. Nie wiem, jak są zwyczaje rodem ze Słowacji, jeśli chodzi o wychowanie dzieci i czy w ogóle jest jakaś różnica. Mam jednak wrażenie, że wszyscy rodzice, bez względu na miejsce zamieszkania czy pochodzenia, kochają dzieci dokładnie tak samo. Tak samo przytulają i tak samo „gugają”. Przekonałam się o tym fotografując kiedyś polsko – węgierską rodzinę i tutaj było podobnie. To piękne, że mam okazję zatrzymywać tak piękne chwile.
Plusy sesji rodzinnej w domu
Sesja rodzinna w domu rządzi się swoimi prawami i ma przede wszystkim mnóstwo plusów. To przede wszystkim przestrzeń, którą można wykorzystać rozmaicie. U Mirki i Jarka przestrzeni nie brakowało, ale ze względu na światło nie wszędzie mogliśmy robić zdjęcia. Ograniczyliśmy się tylko do salonu i kuchni. Gdy widzę w domu balkon czy taras, wiem, że będziemy robić zdjęcia przez szybę i tutaj było dokładnie tak samo. To są jedne z moich ulubionych kadrów. I zupełnie szczerze, naprawdę nie znalazłam żadnych minusów sesji domowych. Czasem trafi się słabsze światło, czasem pokoje są ciasne, ale uwierzcie – to też ma swoją wartość, bo pobudza kreatywność i nie pozwala na mechaniczne działania.
Więcej ujęć z rodzinnych sesji domowych znajdziecie tutaj.